Pracodawcy są różni – ci uczciwi i ci mniej, ogarnięci i nieszczególnie ogarnięci, sprawiedliwi i niesprawiedliwi… Czasem zostaje nam podsunięta umowa o świadczenie usług niekoniecznie zgodna z charakterem naszej pracy, a my ją podpisujemy, ufając autorytetowi pracodawcy. Ale czy musimy?
O różnicach między umową o dzieło a zlecenie pisaliśmy już TUTAJ . Wciąż jednak istnieją pracownicy, którym ewidentnie należy się umowa o pracę, chociaż… nawet o tym nie wiedzą. A gdyby wiedzieli i przyszło im na myśl udanie się do sądu pracy w celu ustalenia stosunku pracy, ich pracodawca mógłby zapłacić niebotyczną karę.
Kiedy przysługuje ci umowa o pracę?
Umowa o pracę przysługuje za każdym razem, jeśli spełnione są trzy najważniejsze warunki: masz wyznaczony odgórnie przez pracodawcę czas i miejsce pracy oraz znajdujesz się pod nadzorem osoby kierującej (szef, menadżer, kierownik zmiany).
Jeśli więc pracujesz np. jako telemarketer, masz wyznaczone konkretne godziny, w jakich musisz pojawić się w pracy i swoje stanowisko w danym biurze, w dodatku czuwa nad tobą jakiś kierownik – jak najbardziej należy ci się umowa o pracę. Podobnie branża gastronomiczna, w której tajemnicą poliszynela jest, że osoby pracujące jako kelnerzy albo dostają co najwyżej umowę zlecenie, albo dzieło, a najczęściej pracują po prostu „na czarno”.
Umowa o pracę traktowana jest przez pracodawców jako zło konieczne, przyznawane jedynie w ostateczności – głównie ze względu na wysokie stawki składek ZUS. Tym niemniej kodeks pracy jasno określa, komu taka umowa się należy, a wraz z nią pakiet świadczeń, w których zawiera się m.in. prawo do płatnego urlopu oraz zwolnienia chorobowego – czego nie zapewniają umowy cywilnoprawne.
Między lojalnością a sprawiedliwością
Wielu pracowników staje przed wyborem pozornie niewykonalnym: czy zachować pracę, godząc się na niejednokrotnie skandaliczne warunki płacowe i prawne, czy walczyć o swoje i pójść do sądu o ustalenie stosunku pracy? Niestety, myli się ten, który myśli, że udzielimy jednoznacznej odpowiedzi. Zdajemy sobie sprawę, że o pracę w małym mieście czy na wsi jest zdecydowanie trudniej, niż w mieście powyżej 500 000 mieszkańców i to może być jeden z argumentów, który odwodzi pracownika od walki o lepsze warunki.
Tym niemniej zawsze warto wiedzieć, co nam przysługuje i dać do zrozumienia pracodawcy, że taką wiedzę się posiada – a jeśli do zakładu pracy wejdzie kontrola z ZUS, nie należy kłamać.
Znacie jakieś przykłady firm, które nadal mają problem ze zrozumieniem prostych zasad zatrudnienia pracownika? Nie namawiamy do wymieniania ich konkretnie z nazwy (to również może mieć przykre skutki prawne :)), zachęcamy jedynie do wpisywania argumentów i praktyk, jakich się dopuszczają. Walczmy o swoje!